materialy/img/779/779_m.jpg

PWST Warszawa

premiera maj 1952

reżyseria - Jan Świderski

dekoracje - Aniela Wiłkomirska-Wojciechowska

kostiumy - Anna Lecewicz

asystent reżysera - Zdzisław Tobiasz

obsada:

Ksiądz - Marian Rułka

Matka - Henryka Jędrzejewska

Młoda - Halina Przybylska-Romanowa

Sołtys - Edmund Karwański

Dzwonnik - Zygmunt Hübner

Parobek - Jerzy Felczyński, Witold Filler

Dziewka - Hadasa Kestin, Janina Mrozówna

Pustelnik - Zbigniew Roman

Chór - Henryk Czyż, Jerzy Felczyński, Witold Filler, Andrzej Grzybowski, Hadasa Kestin, Irena Malarczyk, Tomasz Mościcki, Janina Mrozówna, Janina Nowicka, Janina Nowicka, Stanisław Prokuratorski, Wanda Uziembło


„KLĄTWA” ST.WYSPIAŃSKIEGO W WYKONANIU ABSOLWENTÓW PWST (St. Podhorska-Okołów)

„Klątwa” to tragedia, której źródła biją z atawistycznych nurtów wiary i zabobonu, krzyżujących się w świadomości ludu polskiego. Chrześcijański dogmat grzechu i zadośćuczynienia, wiara w odpowiedzialność gromady za grzech popełniony przez kapłana, pogańskie pojęcie winy i kary, głębokie przekonanie o konieczności ofiary i oczyszczenia się przez ogień, wreszcie antyczne widmo klątwy i przeznaczenia tworzą zespół sprzeczności, niesłychanie trudny do wygrania w realizacji scenicznej.
Czy czasem nie pokusa przezwyciężenia tych trudności skłoniła kierownictwo Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej do wyboru „Klątwy” na ogniową próbę sił studenckiego zespołu?
Reżyseria, która tym razem spoczęła nie w rękach absolwenta, ale profesora, Jana Świderskiego, obrała drogę swoiście pojętego realizmu, polegającego na ujęciu klasycznego dzieła dramaturgii polskiej w takim kształcie, w jakim prawdopodobnie widział je jego twórca. Stąd wiernie zachowana atmosfera baśni czy legendy i nastrój grozy, narastającej od pierwszej utarczki słownej między Młodą, a gromadą wiejską, aż do tragicznego rozwiązania konfliktu w scenie ostatniej.
Za wielką zasługę reżyserii należy poczytać pietyzm w stosunku do słowa poetyckiego. Swoisty język Wyspiańskiego był wygłaszany z właściwą intonacją, z zachowaniem rytmiki, bez skandowania i bez uszczerbku dla znaczeniowej wartości zdania.
Dekoracje, wykonane przez Władysława Dzierżę według projeku Anieli Wiłkomirskiej-Wojciechowskiej, studentki ASP, trafnie rozwiązały problem rozmieszczenia kilku zasadniczych obiektów na szczupłej scenie. Anna Lecewicz, również studentka ASP, dała szczęśliwą syntezę chłopskiego środowiska w kostiumach ludowych bez podkreślenia regionalizmu.
Z wykonawców wysunęła się na czoło Halina Przybylska-Romanowa dzięki jednolitemu i konsekwentnemu przeprowadzeniu koncepcji postaci Młodej. Może brakowało jej trochę tej monumentalnej posągowości, w jaką ją przyodział Wyspiański, może było w niej więcej hardej chłopki, niż płomiennej miłośnicy, ale w pożegnalnej scenie z dziećmi zdobyła się na przejmującą siłę i skupienie wyrazu.
Prawdziwą postać Matki stworzyła Henryka Jędrzejewska. Marian Rułka, jako Ksiądz, uwydatnił przeważnie jego chwiejność i lęk w uleganiu sugestii otoczenia. Zewnętrznie przypominał raczej młodego kleryka niż plebana wiejskiego. Edmund Karwański, jako Sołtys,
Zygmunt Hübner, jako Dzwonnik, Jerzy Felczyński, jako Parobek i Janina Mrozówna, jako Dziewka z realistyczną prawdą odtworzyli typowe postacie chłopskie. Zbigniew Roman nadał Pustelnikowi — prawdopodobnie zgodnie z sugestią reżysera — rysy nie tylko szalbierza, ale i wiejskiego Tartuffa.
St.Podhorska-Okołów
„Kurier Codzienny” 14 maja 1952

W JAKIM CELU? (s)

Wybitnie utalentowany aktor i profesor Wyższej Szkoły Teatralnej — Jan Świderski wystąpił tym razem jako reżyser przedstawienia „Klątwy” Wyspiańskiego, wystawionej w ramach prac warsztatowych studentów Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.
Przedstawienie świadczy o dużych możliwościach przyszłych aktorów, którzy niebawem opuszcza swą uczelnię, by rozpocząć pracę zawodową na scenach Polski Ludowej Na uwagę zasługują również interesujące projekty dekoracji i kostiumów, opracowane przez studentki Akademii Sztuk Plastycznych Anielę Wiłkomirską – Wojciechowską i Annę Lecewicz.
Wypada jednak zadać teraz podstawowe pytanie: w jakim celu wydobyto spod kurzu którym pokryta jest „Klątwa” tę właśnie sztukę i dlaczego ją właśnie wybrano dla teatru szkoły, której zadaniem jest wychowywanie młodego pokolenia przyszłych mistrzów sceny, nie tylko w dziedzinie doskonalenia ich rzemiosła artystycznego, lecz również ich świadomości ideowej? Trudno znaleźć odpowiedź na to pytanie. Faktem jest, że wybór tej sztuki przyczynić się może jedynie do wprowadzenia mętliku w umysły naszej młodzieży artystycznej.
„Klątwa” jest sztuką o zdecydowanie reakcyjnej ideologii, mimo pozorów antyklerykalizmu i pseudopostępowości. Ukazanie straszliwej ciemnoty i zabobonu gromady wieiskiej, przeciwstawionej obłudnemu i zakłamanemu proboszczowi, jest krytyką jego postępków przeprowadzoną z wstecznych pozycji. Gromada występuje wprawdzie przeciw proboszczowi, lecz i cóż mu przeciwstawia? Zbrodnię spalenia na stosie niewinnych dzieci i ukamieniowania uwiedzionej przez proboszcza dziewczyny. Pod pozorem nawiązywania do antycznej tragedii greckiej i konfliktu między grzechem i powinnością otrzymujemy nieprawdziwy, zohydzający lud dramat, którego fikcyjne głębie nie mogą zasłonić wewnętrznej pustki j źle zamaskowanej reakcyjności.
W tych warunkach na nic nie mogły się zdać wysiłki Jana Świderskiego, ani tak utalentowanych przyszłych aktorów jak Jerzy Felczyński (Parobek), Hanna Przybylska-Romanowa (Młoda), Zygmunt Hübner (Dzwonnik), Janina Mrozówna (Dziewka), Edmund Karwański (Sołtys), Marian Rułka (Ksiądz) i inni. Nawet pomysł przedstawienia Pustelnika, jako lubieżnego erotomana (wbrew Wyspiańskiemu, który chciał w nim widzieć sumienie sztuki), nie mógł w niczym osłabić reakcyjnej jej wymowy i tylko śmieszył naiwnością wysiłku ciągnięcia jej za włosy ku postępowości.
Wystawienie „Klątwy” mogło tylko ujemnie wpłynąć na ukształtowanie świadomości ideowo-artystycznej, stylu gry i smaku artystycznego przyszłych absolwentów Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Z tego wzgledu należy uważać wystawienie tej właśnie sztuki i jej wybór za poważny błąd kierownictwa szkoły, dziekanatów wydziału reżyserskiego i aktorskiego, jak również reżysera, który podjął się jej inscenizacji. Fakt ten wskazuje, że czynniki odpowiedzialne za nasze szkolnictwo artystyczne winny głębiej wnikać w kierunek pracy wychowawczej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i okazywać jej głębszą pomoc ideowo-artystyczną, aniżeli czyniły to dotychczas.
(s)
„Trybuna Ludu” 14 maja 1952

Z AKT CENZURY: „KLĄTWA” 1952 (Agnieszka Franke)

Jedynym wystawieniem dramatu Stanisława Wyspiańskiego w polskim teatrze między listopadem 1948 a lipcem 1955 roku był dyplom studentów czwartego roku warszawskiej PWST. „Klątwę”, bo o tę sztukę chodzi, wyreżyserował Jan Świderski w maju 1952. W rolach głównych wystąpili: Marian Rułka (Ksiądz), Halina Przybylska-Romanowa (Młoda), Henryka Jedrzejewska (Matka), Edmund Karwański (Sołtys). Asystentem reżysera był Zdzisław Tobiasz.
Dopuszczenie do zagrania tego utworu w szczytowym okresie socrealizmu było niewątpliwie wynikiem niedopatrzenia kontroli partyjnej i cenzorskiej. Po dwóch spektaklach „Klątwa” została zdjęta z afisza. W Sprawozdaniu Wydziału Teatrów GUKPPiW za II kwartał 1952 roku przedstawienie w PWST opisano jako „Wielkie nieporozumienie z wyciągnięciem na warsztat sztuki, która pozostaje całkowicie na usługach kościoła, konserwy i wszelkiego wstecznictwa". Oburzenie urzędników cenzury wzbudziła również reakcja widowni: „Na pokazie długie frenetyczne oklaski i wywoływanie reżysera (Świderskiego), pomocnika reżysera i rektora. W rozmowie z profesorem Korzeniewskim daliśmy wyraz negatywnemu stosunkowi".
Ten krótki komentarz to wszystko, co na temat wystawienia „Klątwy” w 1952 roku pozostało w aktach cenzury. Przedstawienie przygotowane w ramach warsztatu szkolnego wywołało pewne zamieszanie w kręgach partyjnych. Pisze o tym Maria Czanerle w książce „Awanse i romanse”, w rozdziale pod tytułem „Klątwa”. Tekst niestety ma charakter bardziej fabularny niż dokumentalny, a niektóre informacje są z pewnością nieprawdziwe. Na przykład wspomnienie o recenzji z „Klątwy”, która miała się ukazać w „Trybunie Ludu”, czy o wystawieniu przez Dejmka „Nocy listopadowej” w czasie socrealizmu. Nie wiadomo więc, czy zorganizowane przez partię spotkania z władzami warszawskiej szkoły teatralnej, autorami przedstawienia i studentami odbyły się na pewno.
W dokumentach KC PZPR zachował się natomiast zapis dyskusji, która odbyła się na zorganizowanym w czerwcu 1952 roku zebraniu Koła Twórczego PZPR przy SPATiFie. Aleksander Bardini, zastrzegając, że na „Klątwę” jest i tak za wcześnie, stwierdził, że oceniając spektakl studentów, trzeba zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, że „Wystawianie w szkole to nie jest normalne wystawianie", po drugie, że „Wyspiański świadomie podjął swój temat w »Klątwie« i jest to z jego strony akt postępowy". Broniący dramatu Jan Świderski oparł się na założeniu, że skoro jednym z celów polityki repertuarowej stało się przyswajanie spuścizny dramatycznej wyposażonej w elementy realistyczne, to „Klątwa” należy do utworów, które należy wystawiać: „w »Klątwie« jest prawdziwy obraz stosunków ludzkich, choć oparty on jest na bardzo szczególnym przypadku".
Sprzeciw wobec wprowadzenia sztuki na scenę wyraził Erwin Axer: „Chyba nikt z nas nie uważa materiału »Klątwy« za realistyczny, dający prawdę życia [...] Wyspiański próbuje stworzyć w »Klątwie« jakąś swoją wizję świata, która jest nie do przyjęcia".
Wanda Padwa zaproponowała, by ustalić ewentualną kolejność we wprowadzaniu dramatów Wyspiańskiego do teatru: „W naszym teatrze tak się złożyło, że na pierwszy ogień poszła »Klątwa«, która do tego chyba się najmniej nadaje [...]. »Klątwa« zagrała ze sceny nie jako utwór postępowy i ja nie wyobrażam sobie »Klątwy« ze sceny jako utworu postępowego".
Celem tej dyskusji nie było rozstrzyganie problemu dalszych spektakli w PWST, los tej inscenizacji i tak był już przesądzony, „Klątwa” w szkole teatralnej stała się więc głównie okazją do teoretycznych rozważań na temat dramaturgii Wyspiańskiego. Chodziło o potwierdzenie tezy, że socjalistyczna publiczność nie dojrzała do jej oglądania.
„Wesele” zagrano dopiero w roku 1955.
Agnieszka Franke
„Dialog” nr 5, maj 1995


/materialy/img/779/779.jpg/materialy/img/779/779_1.jpg/materialy/img/779/779_2.jpg