Stary Teatr im.Modrzejewskiej Kraków
prapremiera 11 marca 1967
reżyseria - Zygmunt Hübner
przekład - Maciej Słomczyński
scenografia - Andrzej Cybulski
układ tańca - Zofia Więcławówna
muzyka - Zygmunt Konieczny
obsada:
Nieznajomi - Stanisław Gronkowski, Zdzisław Zazula
Trock Estrella - Edward Dobrzański
Cień - Józef Morgała
Garth - Antoni Pszoniak, Marek Dąbrowski
Miriamne - Anna Polony
Esdra - Wojciech Ruszkowski
Włóczęga - Franciszek Pieczka, Roman Wroński
Sędzia Gaunt - Kazimierz Fabisiak
Mio - Jan Nowicki
Carr - Henryk Błażejczyk, Tadeusz Jurasz
Lucia - Tadeusz Wesołowski
Piny - Maria Bednarska
Marynarz - Andrzej Buszewicz
Policjant - Jerzy Bińczycki
Radykał - Euzebiusz Luberadzki
Sierżant - Władysław Olszyn
Dziewczęta - Halina Horodecka (PWST), Teresa Kamińska (PWST), Olga Sitarska (PWST)
ROMEO I JULIA WŚRÓD GANGSTERÓW (Marian Sienkiewicz)
Krakowski Teatr Stary wystąpił z prapremierą „Scenerii zimowej” Maxwella Andersona, pisarza amerykańskiego mało znanego w Polsce, którego warto było przypomnieć. Chociażby dlatego, że niedawno obserwowaliśmy swego rodzaju "festiwal" sztuk O'Neilla. Łączy ich obu próba stworzenia nowej tragedii - w oparciu o wzory europejskie, lecz na materiale historii i współczesności amerykańskiej. Próba nieudana, to inna sprawa. Dorobek Andersona jest wszakże ważnym ogniwem dramatu amerykańskiego i nie są dalecy od prawdy ci krytycy, którzy umieszczają jego twórczość pomiędzy O'Neillem a Williamsem i Millerem.
Tekst Andersona liczy już przeszło 30 lat i zdążył się w wielu warstwach zestarzeć. Dobrze sobie z tego zdawał sprawę tłumacz (Maciej Słomczyński) i reżyser (Zygmunt Hübner). Stąd przekład i opracowanie tekstu sprawnie pomogły zwietrzałym partiom, nie likwidując jednak charakterystycznej, wierszowano-lirycznej poetyzacji, która w zamierzeniu autora miała unieść konstrukcję zbudowaną z melodramatu, sensacyjności i tragiczności o proweniencji szekspirowskiej.
Hübner zaimponował odwagą w traktowaniu pomyłek pisarskich. Umiejętnością odkrycia materiału dla teatru współczesnego, nazbyt rygorystycznie zmierzającego do eliminowania fabuły, zdarzenia, mocnych wrażeń czy spięć emocjonalnych, działających na uczucia i zmysły. Lek przed ośmieszeniem, banałem, płaskością, ascetyzacja uczuć i namiętności, ich umowność na scenie i skierowywanie wszystkiego do wnętrza stłumia wszak cały nurt scenicznych penetracji, zepchnęła w zapomnienie sporo utworów napiętnowanych jako nienowoczesne. I niewątpliwie zasługą Teatru Starego jest rehabilitacja jednego z zapomnianych i wyklętych gatunków scenicznych we współczesnym teatrze - melodramatu.
W inscenizacji „Scenerii zimowej” udało się Hübnerowi na pewno złączyć tragiczną beznadziejność poszukiwania prawdy i sprawiedliwości przez młodego Mio, tragiczność utopioną w melodramacie, sensacyjności ocierającej się nieraz o banał - ze współczesnym procesem stulecia wokół zabójstwa Kennedy'ego. To sprawa aktualizacji. Inną zasługą reżysera jest odważne, choć niezmiennie ryzykowne przeprowadzenie wątku miłości Mio (J. Nowicki) i Miriamne (A. Polony), z pełnym obciążeniem szekspirowsko - melodramatycznym. Ich czysta miłość i śmierć z rąk gangsterów na zaśmieconej i brudnej ulicy slumsów, mimo irytującej miejscami poetyzacji, jest wzruszająca; działa oczyszczająco. Trafia do uczucia, bo została mocno osadzona w świecie utrzymanym klimacie rozgrywek i porachunków pomiędzy bandytami, których reżyser obdarzył lekkim tonem parodii.
Atmosfera domu to w równej mierze zasługa scenografii Andrzeja Cybulskiego. Splątana, hieratycznie wykrzywiona konstrukcja rur-przewodów nad sufitem mieszkania Esdrów urosła do symbolu, dalekiego od nachalności, wrzynająca się w proscenium. Ulica zaś slumsów szeroko, perspektywicznie wynurzająca się w proscenium, cała zabudowana ruderami, zapuszczonymi mieszkaniami i komórkami, wypełniona walającymi się stosami śmieci, zniszczonych przedmiotów - ukonkretniła i scaliła rozgrywający się melodramat. Bardzo dobra scenografia.
Marian Sienkiewicz
1967