Teatr Telewizji

premiera 11 lipca 1991

reżyseria - Zygmunt Hübner

realizacja TV - Joanna Wiśniewska

scenografia - Krystyna Husarska

obsada:

Smukły - Daniel Olbrychski

Nurek - Roman Wilhelmi

Dehl - Aleksander Sewruk

Kalita - Jerzy Radwan

Zyndram - Mieczysław Stoor

Żona Zyndrama - Danuta Nagórna

Ostoja - Zdzisław Tobiasz

Lin - Tomasz Zaliwski

Muller - Alicja Bobrowska

Malajka - Irena Szczurowska

Ksiądz - Józef Klejer

Kelner - Ryszard Markowski

Gestapowiec - Wojciech Sztokinger


PREMIERA PO LATACH (Jacek Lutomski)

W czwartkowym Studium Teatralnym "dwójki" obejrzymy spektakl o historycznym już wymiarze. Przed wielu laty nieodżałowany Zygmunt Hübner zaadaptował dla potrzeb "Studia Współczesnego" Teatru Telewizji opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego “Wakacje kata”. Spektakl ten nigdy nie doczekał się premiery. Po latach oczywiście trudno dociec konkretnych przyczyn wstrzymania emisji, ale nie ma wątpliwości, iż były to motywy polityczne.
“Wakacje kata” to opowieść o podchorążym "Smukłym" z podziemnej grupy likwidacyjnej. Wykonuje ona po prostu wyroki śmierci na zdrajcach, konfidentach gestapo. Ten spektakl dowodzi więc, że Zygmunta Hübnera problem relacji kat - ofiara interesował od zawsze. A najpełniej i najdoskonalej wyraził go w pamiętnych “Rozmowach z katem” Moczarskiego. Reżyser również w telewizyjnej adaptacji prozy Gierałtowskiego wysuwa tę kwestię na czoło. Przy czym same określenia "kat" i "ofiara" mają tu charakter czysto umowny i teoretyczny. Bo czy można ideowego, wrażliwego i wykonującego rozkazy bojownika o wolność swojej ojczyzny nazwać katem. A cynicznego, choć zmęczonego życiem konfidenta rosyjsko-niemieckiego, mającego na sumieniu wielu ludzi - ofiarą?
W “Wakacjach kata” jest jeszcze jeden bardzo istotny plan, dodatkowo komplikujący jednoznaczność określeń - "kat" i "ofiara". Chodzi o relacje między samymi bojowcami - "katami". "Smukłego" wprowadza w rolę "Nurek" - próbujący schować dręczące go wątpliwości za zasłoną cynizmu, wulgarności. Wmawia swojemu młodszemu koledze, że jest tylko "przedłużeniem broni" i nie powinien myśleć ani zastanawiać się. I właśnie ten drugi, choć nie mniej ważny plan uświadamia nam, jak płynna jest granica między katem i ofiarą, jak łatwo z jednej roli może człowiek przechodzić w drugą. Nie jest to przedstawienie, które daje proste odpowiedzi na te złożone kwestie. Tylko jedno nie budzi wątpliwości - wojna i wszelka przemoc, nawet ta czyniona w imię najwyższych wartości, zawsze wypacza i degeneruje człowieka.
Mimo wielu mankamentów, zwłaszcza technicznych (choć można również dostrzec pewne niedoróbki artystycznie, np. mało przejrzyste relacje między akcją a retrospekcją) jest to spektakl ze wszech miar wart polecenia. Przede wszystkim połączenie bardzo ascetycznych zdjęć plenerowych z równie surowym wyposażeniem wnętrz (scenografia Krystyny Husarskiej) tworzą specyficzny "czarno-biały" klimat spektaklu. Ciekawe, choć dość dalekie od współczesnego warsztatu aktorskiego, role stworzyli: Daniel Olbrychski ("Smukły"), Aleksander Sewruk ("Dehl - konfident gestapo") i Roman Wilhelm! ("Nurek").
Jacek Lutomski
”Rzeczpospolita” nr 155, 5 lipca 1991

“WAKACJE KATA” JERZEGO GIERAŁTOWSKIEGO (PREMIERA PO DWUDZIESTU LATACH) (Dorota Buchwald)

To już - najprawdopodobniej - przedostatni "półkownik" z redakcji Teatru TV. Na emisje czeka jeszcze tylko “Lalka z łóżka nr 21”, spektakl w reż. Jana Kulczyńskiego z Haliną Mikołajską w roli głównej. Z powodu drażliwości tematu (akcja rozgrywa się w domu publicznym w oświęcimskim obozie koncentracyjnym) ma on ciągle małe szanse na ekranową premierę. Wrzawa po emisji “Do piachu” Tadeusza Różewicza, podniesione głosy zaradzające całkowite niezrozumienie sensu sztuki pokazały, że przedstawianie odbrązowionej, odheroizowanej polskiej historii wciąż budzi zdumiewająco silny opór niektórych środowisk. “Wakacje kata” też dotykają tej trudnej i delikatnej sfery. Bohaterami opowiadania Jerzego Gierałtowskiego (zaadaptowanego dla TV przez Zygmunta Hübnera) są członkowie oddziału likwidacyjnego AK, zajmującego się wykonywaniem wyroków śmierci na donosicielach, szpiegach i zdrajcach. Nie są to zadania łatwe. Strzelanie do umundurowanego niemieckiego patrolu mniej niesie ze sobą obciążeń psychicznych niż zabicie własnego dowódcy, który "nie wytrzymał", stracił panowanie nad sobą i stał się dla organizacji niebezpieczny. Alkohol i cynizm są jedynymi lekarstwami dla oddziału "katów", usypiają dręczący, wewnętrzny niepokój. Wojna ma jednak swoje tragiczne prawa - kiedy kat ulega skrupułom moralnym, nie wypełnia rozkazu - sam staje się ofiarą. Daniel Olbrychski, Roman Wilhelmi i Aleksander Sewruk zagrali w tym spektaklu trzy wspaniałe role i mogło to być dwadzieścia lat temu przedstawienie ważne, trafiające w kontestatorski niepokój końca lat 60. Nie zaistniało w świadomości widzów, wstrzymane przez ówczesne kierownictwo telewizji tuż przed wysłaniem na telewizyjny festiwal do Sofii. Podano dwa powody tej decyzji: niemożliwy do zaakceptowania obraz odheroizowanych bohaterów oraz podejrzany ideologicznie wątek fabularny - Rosjanin jako agent gestapo.
Mimo długoletniego "więzienia" spektakl nie zestarzał się artystycznie. Sposób obrazowania, montażu, wstawki filmowe, używane dziś z taką dumą przez reżyserujących w telewizji filmowców, nie są - jak się okazuje - ich wynalazkiem. A czy treść przedstawienia obudzi żywe emocje i kontrowersje - okaże się niebawem. Chyba, że w ostatniej chwili będą zmiany w programie...
Dorota Buchwald
”Antena” nr 28, 1 lipca 1991