Teatr Telewizji

premiera 9 stycznia 1972

reżyseria - Zygmunt Hübner

przekład - Bolesław Taborski

realizacja TV - Joanna Wiśniewska

scenografia - Alicja i Bożena Wahl

obsada:

Ona - Barbara Krafftówna

On - Zygmunt Hübner


BLASKI I CIENIE TEATRU (M. Karbowiak)

Programowanie w TV nie jest rzeczą łatwą. Jak ustawić w miarę stabilnie i na jakich fundamentach tę całą ogromną konstrukcją programową, gdy często jej poszczególne części nie są w doskonałym gatunku? Czasem w trakcie budowy wydaje się, że wszystko jest w porządku, a mimo to, po zmontowaniu, konstrukcja nie wzbudza zaufania. Tych „ale" znalazłoby sią zresztą znacznie, znacznie więcej...
Weźmy przykład z ostatniej chwili. W drugim programie, w późnych godzinach wieczornych, w niedzielę nadano sztukę znanego dramaturga angielskiego doby współczesnej - Harolda Pintera pt. „Kochanek”. Rzecz zasługiwałaby teoretycznie na uwagę z kilku przynajmniej powodów: przede wszystkim jako prezentacja jednego z ostatnich dziel znanego pisarza, jako próba pokazania w TV tematu niezmiernie ostatnio modnego w literaturze, filmie i dramaturgii światowej, jako rodzaj pewnego eksperymentu artystycznego w TV. Z pewnością także bodźcem zachęcającym do podjęcia trudów wystawienia spektaklu była możliwość pokazania go w eksperymentalnym, w pewnym stopniu, programie drugim.
Wszystkie te powody są jasne i przekonywające. A mimo to trudno jakoś wzbudzić w sobie entuzjazm dla tego widowiska, które przecież zostało zrealizowane dużym nakładem starań. Takiej obsady (B. Kraftówna i Z. Hübner) i takiej troski o kształt plastyczny i telewizyjny pozazdrościć by mógł niejeden spektakl, kierowany do najszerszej widowni. Myślę po prostu, że zawiódł... smak.
Wcale nie jesteśmy przeciwnikami dzieł artystycznych, które swobodnie poczynają sobie z rygorami... obyczajowymi, nie kwestionujemy także prawa telewizji do eksperymentu i nowych poszukiwań. Trzeba tylko wiedzieć, jakie są granice eksperymentu w wypadku masowego upowszechniania. Być może utwór Pintera pokazany w kabarecie typu literackiego czy na malej scenie teatralnej, które są w jakiś sposób „intymne", wytwarzają specyficzny nastrój - jakoś by się sprawdził. Wydanie telewizyjne wyostrzyło wszystkie słabości i drastyczność sztuki, która, to trzeba stwierdzić, nie jest dziełem odkrywczym ani w sensie wartości społecznych ani artystycznych.
Wracamy do sedna sprawy. Jeśli drastyczność tekstu, ostrość sformułowań, dwuznaczność sytuacji nie wydają sią w pełni umotywowane artystycznie, chyba lepiej zrezygnować z wystawienia utworu w teatrze TV. Jest on przecież jednak rodzajem teatru popularnego, teatru masowej widowni.
Nie jest sprawą przypadkową, że tyle uwagi poświęcamy właśnie sztuce Pintera, która znakomicie ilustruje problem ogólniejszej natury w TV - problem repertuaru, problem dostarczania kilkuset sztuk rocznie teatrowi małego ekranu. Wyszliśmy jak gdyby z pierwszego etapu masowej edukacji teatralnej. Systematyczność emisji poniedziałkowych, piątkowych., czwartkowych spektakli TV zrobiła chyba swoje. Przeciętny telewidz w ciągu kilku lat zetknął się z teatrem tyle razy, ile nigdy przedtem. Jeśli chcemy rozwijać jego zainteresowania artystyczne dalej, wpływać na jego gusty i upodobania, musimy prowadzić niezwykle staranną politykę repertuarową, rozbudzać jego ciekawość rzeczami ambitnymi, interesującymi.
Oczywiście nigdy do końca nie można przewidzieć efektu artystycznego. Można jednak, przynajmniej we wstępnym etapie wyeliminować pewną przypadkowość w doborze sztuk, przenosząc propozycje nawet niedopracowane, lecz ambitne w pokazywaniu istotnych problemów naszej epoki nad rzeczy efekciarskie i miałkie.
Z uznaniem odnotować należy np., pomimo wszystkich uproszczeń natury formalnej, premierę widowiska Zofii Posmysz j pt. „Nie za górą, nie za rzeką”. Ta sztuka o wyraźnych tendencjach publicystycznych, sztuka "z tezą", sięgająca do realiów naszej współczesności (problem alkoholizmu i bierności społeczeństwa wobec przejawów szkodnictwa i bandytyzmu), niosła w sobie ładunek spraw, które z pewnością nie są obce wielomilionowej widowni. Stąd większe prawdopodobieństwo społecznego odzewu na ten spektakl.
A może warto byłoby kiedyś złożyć zamówienie u kilku wspóczesnych polskich pisarzy na sztuki podejmujące określaną tematykę? Może warto byłoby zaproponować po prostu jeden temat do opracowania?
Skoro jesteśmy przy spektaklu Zofii Posmysz, warto także wspomnieć o ciekawej inicjatywie TV - rozmowy z autorką przed spektaklem. Niezależnie od wartości poznawczych, jakie przynosi spotkanie tego typu przed kamerami, jest to moment podnoszący rangę samej premiery. Jaka szkoda, że nie pomyślano o tym, wyświetlając w Kinie Interesujących Filmów utwór Wajdy - "Wszystko na sprzedaż". Zamiast kwitując wprowadzenie do filmu kilkoma banalnymi zdaniami, należało chyba poprosić Wajde o interesującą wypowiedź na temat problemów jego twórczości. Czy nie stracono ciekawej okazji?
Jeśli jednak Wajda ze względu na prace nad „Weselem” (a może także i nad „Ziemią obiecaną”, bo jak chodzą słuchy, zaakceptowano jego scenariusz na film będący ekranizacją znanej powieści Reymonta) nie znalazłby chwili czasu dla telewizji, może należało zaprosić kogoś ze znanych krytyków do studia? Przypomnijmy, że każdy "występ" przed kamerami Stefana Treugutta jest zapowiedzią ciekawszej premiery teatralnej. Warto byłoby tę dobrą tradycję przeszczepić na inne pola.
M. Karbowiak
„Głos Robotniczy” nr 10, 13 stycznia 1972

[15.XII. WARSZAWA. STUDIO WSPÓŁCZESNE...] (Irena Bołtuć)

Harold Pinter (ur. 1930) angielski dramaturg, uważany jest za następcę takich klasyków teatru absurdu jak Ionesco czy Beckett. Wprawdzie niektórzy krytycy zarzucają Pinterowi zbyt powierzchowne, a jedynie efektowne teatralnie traktowanie tematu, przyznają jednakże, iż jego utwory, choć nie pretendują do głębi filozoficznej, mają wyjątkową naturalność dialogu, doskonałe role i zręczną budowę. „Kochanek” należy do najłatwiejszych utworów pisarza - jest to właściwie humoreska o „zniechęceniu" w małżeństwie, wymierzona przeciwko purytanizmowi społeczeństwa angielskiego, powodującemu częstokroć niepotrzebne konflikty.
Moim zdaniem - powiedział Pinter - ludzie nie potrafią się dogadać, ponieważ ze wszech miar unikają porozumienia. Sam, fakt stykania się z ludźmi jest czymś tak przerażającym, że człowiek kluczy" i woli mówić o wszystkim, tylko nie o tym, co go łączy z innymi. Małżeńska para z jednoaktówki Pintera stara się to przełamać, szukając płaszczyzny, porozumienia nawet poprzez wzajemną grę, udawanie i zamianę życia w teatr.
Irena Bołtuć
styczeń 1972

HAROLD PINTER: "KOCHANEK" (B. B.)

„Echo eksplozji, jaka nastąpiła owej wiosennej nocy - pisał w 1958 r. jeden z angielskich krytyków teatralnych - wciąż jeszcze niesie się po statecznych kuluarach angielskiej kultury". Mowa o wieczorze 8 maja 1955 roku, kiedy to w jednym z czołowych londyńskich teatrów odbył się debiut Johna Osborne'a, prapremiera jego sztuki „Miłość i gniew”, która otworzyła w angielskiej dramaturgii bogaty i ważny rozdział pt. „młodzi i gniewni".
Debiut Harolda Pintera (ur. 1930 r.). przedstawiciela tej samej generacji co Osborne i inni „gniewni" (J. Arden, A. Wesker), odbył się w odmiennej atmosferze, w kameralnych warunkach Studia Teatralnego Uniwersytetu w Bristolu. Zestawienie to wielce charakterystyczne. Pinter w swojej dramaturgii („Urodziny Stanleya”, „Dozorca”, „Powrót do domu”, „Kolekcja”, „Samoobsługa”) nie odwoływał się do szerokiego kręgu widzów, nie podejmował batalii generalnych jak czynili to jego rówieśnicy o bardziej radykalnych poglądach społecznych. Pinter uprawiał dramaturgię o charakterze bardziej awangardowym i elitarnym. Korzystała ona m.in. z propozycji teatru absurdu, sięgała do wątków współczesnej filozofii, odwoływała się do doświadczeń literatury w zakresie form i struktur językowych. Ale bardzo mocno zarazem osadzona była w angielskich realiach obyczajowych i społecznych.
Dramaturgia Pintera od dłuższego już czasu straciła swój awangardowy czy elitarny charakter. Teatr poszedł o wiele dalej oswajając publiczność z bardziej szokującymi i nowatorskimi propozycjami, a i Pinter zrezygnował po części ze swoich ambicji, przystosowując się do gustów widowni. Wyraźnie widać to np. w jego jednoaktówkach, m.in. i w „Kochanku”.
W „Kochanku” aranżując sytuację miłosnego rendez-vous Pinter szykuje nam niespodziankę. Winna ona zapewne otworzyć perspektywy na szerszą refleksję o naturze człowieka, o potrzebie zrzucenia maski itp., a wydaje się, że daje po prostu zręcznie i dowcipnie wymyśloną okazję do powiedzenia paru zdań na temat tak stary i tak aktualny jak małżeństwo, odwieczne sprawy naury „męsko-damskiej". Trzeba przyznać, że Pinter w tym temacie porusza się z dużym wdziękiem i znajomością rzeczy.
B.B.
"Radio i Telewizja", styczeń 1972

KOCHANEK (Irena Bołtuć)

Autor: Harold Pinter
Reżyser: Zygmunt Hübner
Grają: Barbara Kraftówna i Zygmunt Hübner
Premiera w pr.I - 14 maj rb.
"Kochanek został napisany przez Harolda Pintera dla teatru, ale największy sukces osiągnął jako spektakl telewizyjny. BBC otrzymała za inscenizację "Kochanka" z Vivien Merchant w roli Żony w roku 1963 w Neapolu Prix Italia Vivien Merchant, żona Pantera i znakomita aktorka równocześnie, przyczyniła się znacznie do sukcesu wielu sztuk swego męża.
Pintera obok Becketta czy Ionesco zalicza się już dzisiaj do klasyków tzw teatru absurdu - teatru, proponującego rezygnację z realiów w akcji i charakterystyce postaci na rzecz problemów natury ogólnej: moralnej, filozoficznej, społecznej. W twórczości Pintera przeważa sceptycyzm wobec natury ludzkiej, wobec możliwości porozumienia się między ludźmi w świecie wrogim i obcym. Odkrywanie psychiki współczesnego człowieka, uwięzionego w "pustych definicjach i szablonach", pokrywającego słowami własną pustkę wewnętrzną
"Kochanek" - pisze znawca teatru angielskiego - Bolesław Taborski - jest wyimaginowanym czworokątem, rozgrywanym przez dwoje partnerów. W podmiejskim domku mieszka kulturalne małżeństwo Richard i Sahar. Są ludźmi nowoczesnymi, urządzili sobie życie na racjonalnych przesłankach. Rano i wieczorem są przykładnym, po angielsku konwencjonalnym małżeństwem. Natomiast po południu Sahar przyjmuje kochanka, a Richard czyni z biura wypady do pewnej prostytutki. Wieczorem dzielą się swymi spostrzeżeniami, wymieniają wrażenia. W drugim akcie okazuje się, że kochankiem odwiedzającym żonę jest jej własny mąż z w romantycznym przebraniu. Ona zaś przyjmuje go w wyzywającym stroju i zachowuje się w sposób, w jaki nie pozwoliłaby sobie wówczas, gdy Richard przebywa z nią nie w charakterze kochanka lecz męża. Te gry mają uczynić ich pożycie bardziej atrakcyjnym, a raczej w ogóle możliwym. Jest to więc satyra na pruderię Anglików w pożyciu małżeńskim."
Lektura uzupełniająca:
1. Teatr Ludowy 1965, nr.2 /Wieczór poza domem/
2. Herold Pinter. Kochanek. Dialog 1966/8.
3. Roman Szydłowski. Anglosaska Melpomena. Wyd. Lit. 1971.

TVP KULTURA. WSPOMNIENIE O ZYGMUNCIE HÜBNERZE (?)

We wtorek 13 stycznia TVP Kultura zaprasza na programy wspomnieniowe poświęcone Zygmuntowi Hübnerowi. O 19.00 przypomniany będzie program dokumentalny z cyklu "Teatr w kadrze" pt. "Hübner", a o 20.00 spektakl Teatru TV z 1971 roku "Kochanek" (na zdjęciu) Harolda Pintera w reż. Zygmunta Hübnera z jego udziałem i Barbary Krafftówny.

[HAROLD PINTER NALEŻY JUŻ DO ŚREDNIEGO...] (jas)

Harold Pinter należy już do średniego pokolenia europejskiej awangardy. Podobnie jak jego rówieśnik i słynniejszy kolega Osborne, Pinter przeszedł w gruncie rzeczy z pozycji gniewnych na pozycje jednego ze sztandarowych przedstawicieli dramaturgii swoich lat... Dzisiaj zresztą bardzo szybko zmieniają się kryteria buntu - obyczajowego, moralnego, społecznego. Toteż "Kochanek", którego wkrótce zobaczymy w teatrze telewizji, stanowi ciekawy przyczynek do rozważań na temat: jak mogą urozmaicać sobie życie znudzone małżeństwa.
Jest to historia dwojga ludzi, którzy tworzą sobie sztuczny świat, obudowując go coraz nowymi szczegółami. I którym nie udaje się ucieczka z tej wymyślonej rzeczywistości, gdyż nie wiadomo już na dobrą sprawę, gdzie kończy się przyjęta za obopólną zgodą fikcja, a gdzie zaczyna prawdziwe czy urojone życie, które każda z występujących postaci prowadzi już na własną rękę. Ten ciekawy utwór przygotował dla telewizji Zygmunt Hubner, który wystąpi też jako aktor wraz z Barbarą Krafftówną. Scenografia - Alicji i Bożeny Wahl. Przekład - Bronisława Taborskiego.

["KOCHANEK" HAROLDA PINTERA...] (?)

"KOCHANEK" Harolda Pintera (9 I. p. 2) to tylko zręczna błahostka, nic więcej. Autor jest strasznie przewrotny, bohaterowie okropnie wyrafinowani, ale biada teatrowi, który zechce tu szukać jakichś głębi. Wszystko, czego można by się dokopać, to parę banałów w guście egzystencjalizmu salonowego. Natomiast zmajstrowane to jest pierwszorzędnie i daje ogromne pole do popisu inteligentnym wykonawcom. Zygmunt! Hübner i jako reżyser, i jako aktor doskonale czuje tego rodzaju teksty; Barbara Krafftówna sięga w nich wręcz mistrzostwa. W sumie więc duża frajda, przynajmniej dla amatorów. Mnie osobiście trochę psuła przyjemność scenografia, w której panie Wahl wykazały chyba za dużo pomysłowości; chętniej oglądałbym te igraszki we wnętrzu obojętnym i umiarkowanie mieszczańskim.