Teatr Wybrzeże Gdańsk
premiera 13 sierpnia 1958
reżyseria i inscenizacja - Zygmunt Hübner
przekład - Wanda Urstein, Tadeusz Żeromski
teksty piosenek - Walery Jastrzębiec-Rudnicki
scenografia - Marian Kołodziej
choreografia - Janina Jarzynówna-Sobczak, Zygmunt Kamiński
asystent reżysera - Zbigniew Bogdański
obsada:
Jane - Maria Górecka, Teresa Kaczyńska
Tym - Zbigniew Bogdański, Tadeusz Rosiński
Tramp - Józef Walewski
Troppo - Wiesław Ochmański
Lady Reaburn, matka Jane - Anna Chodakowska
Pan Daves, ojciec Tyma - Zbigniew Zemło
Pani Daves, matka Tyma - Krystyna Jackowska
Panna Prue, ciotka Tyma - Alfreda Gamska
Boot, sierżant policji - Tadeusz Wojtych
Rowena - Alfreda Gamska
Clambsby Williams, wuj Toma - Jerzy Sobieraj
Augustyn Williams, wuj Toma - Antoni Biliczak
Zed Daves, wuj Toma - Bohdan Wróblewski
Komisarz policji - Bohdan Wróblewski
Fosdyke, sekretarz Clambsby Williamsa - Zbigniew Zemło
Fiona - Hanna Dyrka
Nigel - Marian Gamski
Kierownik kabaretu "Kleopatra" - Jerzy Sobieraj
Ambrozy Cusset, właściciel salonu mód - Bohdan Wróblewski
Posłaniec - Michał Hajduk
Elektrod - Zbigniew Bogdański, Tadeusz Rosiński, Zbigniew Zemło
Heloiza, kosmetyczka - Mirosława Dubrawska
Fern, fryzjerka - Krystyna Jackowska
Clarice, manicurzystka - Maria Górecka, Teresa Kaczyńska
Biskup - Józef Walewski
Tom Smith - Zbigniew Zemło
Asfinksja - Mirosława Dubrawska
Marguerite, modelka - Mirosława Dubrawska
Aneta, modelka - Krystyna Jackowska, Wiesława Królówna
Sekcja rytmiczna - Adam Chamera, Janusz Hajdun, Tadeusz Malicki, Jerzy Partyka
Pary tańczące - Wiesława Królówna, Zygmunt Kamiński, Elżbieta Gromnicka, Edward Dobraczyński
SPÓJRZ, JA TAŃCZĘ!... (sier)
Komedia muzyczna Dorothy Reynolds i Juliana Salde „Spójrz, ja tańczę!.." (oryginalny tytuł — „Salad Days") stanowi w istocie wiązankę 19 rewiowych skeczów, urozmaiconych piosenkami, które można by nazwać trochę staromodnie — kupletami. Nicią wiążącą te 19 obrazów jest historia zaczarowanego pianina przy którym każdy ze słuchających zmuszony jest tańczyć. Muzyki jest tu więc dużo, właściwie towarzyszy ona akcji stale.
Wspomniana konstrukcja sztuki powoduje, że w podsumowaniu można śmiało wymienić — które z poszczególnych fragmentów zasługują na uwagę, a które nam się mniej podobają. Może to trochę dziwne — opiniować spektakl drogą sumowania złych i dobrych obrazów, ale w tym wypadku wydaje się to chyba najodpowiedniejsze. Dlatego właśnie można powiedzieć, że skecz w gabinecie dyplomaty jest dobry, że scena w policji wprost kapitalna, a pomysł autora i jego realizacja we fragmencie z latającym spodkiem — bardzo dowcipna i oryginalna.
Dowcipu tutaj dużo, ale wiąże się z nim pewien problem, na którego rozwiązanie nie mają wpływu ani autorzy ani twórcy inscenizacji polskiej. — Chodzi mianowicie o to, że specyfika humoru angielskiego nie zawsze bywa przez widza polskiego właściwie odebrana. Trzeba dobrze znać charakter Anglików, no i oczywiście zwyczaje panujące w tym kraju, aby odczuwać wszystkie subtelności tekstu.
Tańczący w parku policjant — już przez samo założenie takiej sytuacji — jest dla Anglika czymś graniczącym z abstrakcją. — Nasz widz natomiast przede wszystkim śmieje się tutaj nie z humoru sytuacyjnego, ale z interpretacji postaci policjantów przez doskonałą parę aktorów charakterystycznych — Bohdana Wróblewskiego i Tadeusza Wojtycha. Nawet pokazany satyrycznie talerz latający — dla społeczeństwa, które w pewnym okresie codziennie karmione było sensacją na ten temat — ma specyficzny posmak humorystyczny. Nie znaczy to jednak, aby nie znalazło się wielu dowcipów i aluzji bardzo pasujących do naszych warunków, czasem nawet zaskakująco aktualnych.
W sumie jest to widowisko bardzo lekkiego, rozrywkowego typu i ma wszelkie szanse podobania się publiczności, a o to zdaje się głównie chodziło kierownictwu teatru przy wystawieniu komedii Reynolds i Slade.
Jak podaje program — prapremiera tego spektaklu odbyła się 1 czerwca 1954 r. w Theatre Royal w Bristolu, a na scenę londyńską komedia weszła w dwa miesiące później i do tej chwili miała już ponad tysiąc przedstawień. Wkrótce po premierze londyńskiej, komedia ta zawitała do Paryża
i na Broadway — wszędzie witana ogonkami przy kasach.
Inscenizacją i reżyserią gdyńskiego spektaklu kierował Zygmunt Hübner, a oryginalną scenografię opracował Marian Kołodziej. Nie wymieniam tu poszczególnych aktorów i nie oceniam ich gry. Poziom zespołu na ogół aktorsko wyrównany, ze śpiewem natomiast jest różnie. — Sytuację poprawia bardzo dobra sekcja rytmiczna. Melodie mają charakter wyłącznie taneczny i to od walca i tanga do rock and roll...
Opuszczając widownię teatru rozglądałem się po twarzach ludzi — na ogół były
rozbawione, z czego wniosek, że spektakl się podobał. Głęboko i niekiedy na smutno — zadumane były tylko twarze recenzentów, ale trudno — taki to nasz zawód.
sier
„Wieczór Wybrzeża”, 18 sierpnia 1958