Teatr Wybrzeże Gdańsk
prapremiera 12 października 1957
(odbyła się jedynie próba generalna z udziałem publiczności)
reżyseria - Zygmunt Hübner
scenografia - Janusz Adam Krassowski
obsada:
Sajetan Tempe, majster szewski - Kazimierz Talarczyk
Czeladnik I, Józek - Lech Grzmociński
Czeladnik II, Jedrek - Edmund Fetting
Prokurator Robert Scurvy - Tadeusz Gwiazdowski
Księżna Irina Wsiewołodowna Zbereźnicka-Podberezka - Lucyna Hass
Fierdusieńko, lokaj Księżnej - Józef Niewęgłowski
Józef Tempe, syn Sajetana - ***
Strażnik - Antoni Biliczak
Kmieć - Maurycy Janowski
Kmiotek - Józef Kozłowski
Dziwka Bosa z "Wyzwolenia" Wyspiańskiego - Maria Łomżanka
Chochoł z "Wesela" Wyspiańskiego - Antoni Biliczak
Hyper-Robociarz - Zbigniew Bogdański
Gnębon Puczymorda - Marian Nowicki
I Dygnitarz, towarzysz X - Tadeusz Żuchniewski
II Dygnitarz, towarzysz Abramowski - Zygmunt Hübner
TERMOS Z HERBATĄ, CZYLI BOMBA (Grażyna Antoniewicz)
Ze Zbigniewem Bogdańskim, aktorem, który grał w pamiętnych “Szewcach” Witkacego w Teatrze Kameralnym w Sopocie w 1957 roku, rozmawia Grażyna Antoniewicz:
Teatr Miejski w Gdyni pokaże niebawem Szewców. Przypomnijmy gdańskich “Szewców” sprzed pół wieku, spektakl, który zdjęła cenzura po trzeciej próbie generalnej.
- To właściwie była premiera. Hübner wtedy był młodym reżyserem, a ja młodym aktorem. Byłem po głośnej premierze kabaretu Koń u Axera w Teatrze Narodowym i miałem obiecaną rolę w “Dziadach” w Teatrze Polskim w Warszawie, ale zdecydowałem się wyjechać na Wybrzeże. Właśnie urodził mi się syn, a w stolicy nie mieliśmy gdzie mieszkać.
Zagrał Pan Hyper-Robociarza.
- Miałem zagrać Czeladnika, ale ostatecznie wcielił się weń Leszek Grzmociński, drugim Czeladnikiem był Edmund Fetting.
Przyjechał Pan dwa tygodnie przed premierą...
- Spektakl był już prawie gotowy. Roli nauczyłem się szybko. Próby toczyły się normalnie, przebąkiwano jednak, że mogą być kłopoty z cenzurą. Klimat spektaklu, kwestie, które padały ze sceny z ust Towarzyszy (jednego grał Zygmunt Hübner, drugiego Tadeusz Żuchniewski) pasowały idealnie do współczesnych nam czasów. Mówiły nie wprost, ale aluzjami o meandrach władzy, cenzury.
A jednak cenzura podteksty odczytała...
- Wiadomość, że spektakl - nakazem cenzury - nie będzie już grany, przekazał nam dyrektor teatru. Chyba się to obyło bez komentarzy, nie pamiętam dokładnie. Bardzo było nam przykro, kiedy dowiedzieliśmy się, że sztuka schodzi z afisza. Ale w kraju zaczynało być gorąco. Gomułka odchodził od swoich obietnic październikowych, a klan towarzyszy zaciskał palce (mówiąc słowami Majakowskiego) coraz ciaśniej na gardle proletariatu.
Podobno mówił Pan na scenie falsetem?
- Tak to wymyślił Witkacy. Na zakończenie Hyper- Robociarz przynosił bombę, mówiąc: Ja należę do nich. Bomba okazywała się termosem z herbatą, którą wypijałem. Byłem wysłannikiem Towarzyszy, którzy mieli wprowadzać rządy Czeladników, ponieważ prawdziwej sprawiedliwości nie ma i nie będzie.
Grażyna Antoniewicz
„Polska Dziennik Bałtycki” nr 57, 7 marca 2008